Ostatnie reformy naszego rządu dotyczące Otwartych Funduszy Emerytalnych są nazywane bardzo różnie. Jak to w świecie polityki bywa, dla zwolenników rządu jest to mądra, racjonalizatorska decyzja, a dla całej reszty jest to wielki skok na kasę. Nie będziemy się jednak zajmować rozsądzaniem tej kwestii, ponieważ ma ona znaczenie co najwyżej wtórne. Stało się i trzeba zmierzyć się z nową sytuacją. Powstaje pytanie, co tak naprawdę z OFE zostało? Nie wygląda to najlepiej dla samych OFE, ponieważ nastąpiło gigantyczne rozchwianie tych instytucji ze względu na zablokowanie im możliwości dokonywania najpopularniejszych w nich inwestycji hedgingowych w obligacje skarbowe. Spowodowało to też odpływ z ich kont gigantycznej ilości środków i zmniejszenia dopływów finansowych. W pewnym sensie dla OFE się jednak zmieni niewiele, ponieważ część kapitałów, która automatycznie trafiała na obligacje, trafia teraz do ZUS, a cała reszta jest dalej inwestowana. Co ciekawe, w obrocie jest dalej dokładnie ta część kapitałów, która miała generować zyski, więc jeśli zyski się pojawią, będą one pochodziły nie z naszych podatków, czyli z obligacji, a z realnych dochodów funduszy. Sęk w tym, że ich pozycja jest obecnie znacznie słabsza.