Już od ostatnich dwóch lat można zauważyć, że akcje otwierania urzędów skarbowych po nocy tak, by ludzie mogli do nich zdążyć z PITami na ostatnią chwilę, stają się coraz większą rzadkością. Nie powinno to nikogo dziwić, ponieważ od kilku dobrych lata jest zdecydowanie mniejsze zapotrzebowanie na tego typu nie do końca poważne usługi. W dużej mierze jest to związane z możliwością wysyłania deklaracji za pomocą poczty, ale jeszcze bardziej istotne jest to, że nasze deklaracje coraz częściej spływają do urzędów skarbowych za pomocą drogi elektronicznej, czyli poprzez tak zwane deklaracje elektroniczne, bo o nich tutaj konkretnie jest mowa.  Z roku na rok są one popularniejsze, a przyrost jest tutaj po prostu lawinowy. Po raz pierwszy mieliśmy możliwość skorzystania z nich w roku 2008, ale wtedy nie cieszyły się one w zasadzie zaufaniem ludzi i łączna liczba przesłanych dokumentów nie przekroczyła czterystu sztuk. Na rewolucje cyfrowe potrzeba jednak czasu. W zeszłym roku było to już trzy i pół miliona deklaracji, a na ten rok szacuje się, że będziemy mieli co najmniej o połowę elektronicznych deklaracji więcej.  Nie osiągamy jeszcze odsetka charakterystycznego dla krajów skandynawskich, ale jeśli dalej tak pójdzie, niedługo zaczniemy je doganiać.