Rząd Prawa i Sprawiedliwości zamierza cofnąć reformę emerytalną z 2012 roku. Oznacza to przywrócenie 65 i 60 lat, jako wieku emerytalnego odpowiednio dla mężczyzn i kobiet. Warto przypomnieć, iż była to jedna z wyborczych obietnic tak Beaty Szydło, jak i prezydenta Andrzeja Dudy. Te ostatni jest autorem projektu ustawy obniżającej wiek emerytalny, który wpłynął do Sejmu już w grudniu minionego roku i został skierowany do Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.

Politycy Prawa i Sprawiedliwości twierdzą, że ustawa ta zapewni miejsca pracy dla osób młodych, gdyż starsi pracownicy szybciej przejdą na emerytury. Ponadto młodsi pracownicy, z racji na mniejsze zarobki, stanowią mniejsze obciążenie dla firm.

Eksperci finansowi nie podzielają jednak zdania polityków partii rządzącej. Zdaniem analityków sytuacja młodych pracowników może się wręcz pogorszyć, gdyż zwiększające się socjalne obciążenia zwiększą koszty pracy i, tym samym, zmniejszy się liczba oferowanych miejsc pracy. W ostatecznym rozrachunku młodzi na tym nie zyskają. Ponadto eksperci zauważają, że młodzi i starzy pracownicy posiadają różne umiejętności i w konsekwencji są zatrudniani na różnych stanowiskach. Należy także, ich zdaniem, zwrócić uwagę na fakt, iż zwiększenie aktywności zawodowej wszystkich grup społecznych niezwykle korzystnie wpływa na kondycje gospodarczą danego kraju.

Konstytucjonaliści, choć w obniżeniu wieku emerytalnego nie dostrzegają niczego, co wykraczałoby poza ramy prawne zakreślone przez ustawę zasadniczą, zwracają uwagę na fakt, iż wprowadzenie różnego wiek emerytalnego dla kobiet i mężczyzn, może zostać zakwestionowane przez Trybunał Konstytucyjny. Ten ostatni, przed pięciu laty, uznał wprawdzie nierówność wieku emerytalnego za zgodną z konstytucją, lecz nie wiadomo, czy i dziś postąpi tak samo. Członkowie Trybunału Konstytucyjnego twierdzą przy tym, że różnice w pracy wykonywanej przez kobiety i mężczyzn będą stopniowo zanikać, czego konsekwencją będzie brak podstaw do różnicowania wieku, w którym obie płcie będą przechodziły na emeryturę.

Jeremi Mordasewicz zauważa, że przeciętna długość życia Polaka wydłuża się co pięć lat o 12 miesięcy. Wydłużanie aktywności zawodowej musi iść z tym w parze. Zaznacza przy tym, że gdyby czas pracy uległ skróceniu, a średnia długość życia by wzrosła, wysokość emerytur by spadła. Wysokość emerytury jest bowiem zależna od długości czasu, w jakim płaci się składki, oraz od przybliżonego czasu pobierania emerytury. Jeśli ludzie będą krócej pracować i dłużej żyć, otrzymają w efekcie niższe emerytury.

Po tym, gdy prezydencki projekt wpłyną do Sejmu ekonomiści z Konfederacji Lewiatan wyliczyli, że jego wprowadzenie kosztowałoby Skarb Państwa około 15 miliardów złotych rocznie. Zdaniem ekspertów z organizacji Pracodawców RP do 2020 roku z budżetu należałoby wyasygnować 71 miliardów złotych. Pieniądze te można by pozyskać zwiększając deficyt budżetowy. To jednak krok dość ryzykowny i mógłby doprowadzić do konfliktu z władzami Unii Europejskiej oraz powrót do procedury nadmiernego deficytu.