Przejęcie banku PEKAO przez PZU ma szansę stać się jednym z najważniejszych wydarzeń 2016 roku. W pierwszych dniach po ogłoszeniu decyzji zwracano uwagę przede wszystkim na jej doniosłość i oryginalność, gdy jednak emocje opadają, pojawia się pytanie o to, jakie będą konsekwencje takiego kroku. Czy klienci banku w ogóle odczują zmiany właścicielskie i czy będą mogli na nich skorzystać, jeśli rzeczywiście przyjdzie im ich doświadczyć?

Jakie znaczenie może mieć transakcja?

Wagi transakcji nie da się umniejszyć, jest to bowiem kolejny sygnał świadczący o tym, że systematycznie spadać będzie znaczenie kapitału zagranicznego w polskim sektorze bankowym. Wśród ekonomistów dominuje zresztą przeświadczenie, że nie jest to wcale zła wiadomość, w ostatnich latach często ubolewano bowiem nad tym, że wspomniany udział jest zbyt wysoki. Za zdrową, w przekonaniu specjalistów, można uznać przede wszystkim taką gospodarkę, która może decydować w kraju o kwestiach związanych z kredytami i inwestycjami, a w ostatnich latach można było mieć wątpliwości, czy ciężar decydowania rzeczywiście spoczywa na barkach polskich podmiotów.

Czy jednak przejęcie banku PEKAO przez PZU jest wyłącznie powodem do zadowolenia? Tu ekonomiści nie są już godni. Choć dominuje przekonanie o tym, że jest to krok w dobrym kierunku, często można usłyszeć również, że znacznie lepszym rozwiązaniem było udomowienie sektora bankowego przez polski kapitał, a nie przez ten, który należy do Skarbu Państwa, jak ma to miejsce w przypadku największego ubezpieczyciela w kraju. Tu często przytacza się nieodpowiedzialne decyzje podejmowane przez banki państwowe w przeszłości takie, jak choćby nietrafiony kredyt udzielony Stoczni Szczecińskiej. Bank w rękach Skarbu Państwa nie musi więc, co potwierdzają lata minione, podejmować wyłącznie takich decyzji, które leżą w jego interesie.

Czy rząd powinien kontrolować banki?

Na aktualności, w związku z wydarzeniami, jakie rozegrały się w grudniu, zyskuje też pytanie o to, jak oceniać pomysł stworzenia grupy banków pośrednio lub bezpośrednio kontrolowanych przez rząd. Rozwiązanie takie nie wydaje się już nierealne, a ekonomiści mają poważne wątpliwości co do tego, na ile jest ono opłacalne. Pojawia się choćby pytanie o to, w jakim celu istnieje Fundusz Rozwoju, czy bowiem jego działalność nie przynosiłaby większych korzyści, gdyby rzeczywiście finansował on ambitne firmy zamiast koncentrować się na przejmowaniu banków?

Jeszcze poważniejsze wydaje się ryzyko wykorzystania banków w celach, które nie mają wiele wspólnego z gospodarką wolnorynkową, może bowiem pojawić się pokusa wykorzystywania ich po to, aby zapewnić płynność finansową rządowi. Trudno uciec od tego scenariusza mając na uwadze choćby rządowe programy „Rodzina 500+” oraz „Mieszkanie 500+”, o których wiadomo, że już teraz stanowią pewne obciążenie dla krajowego budżetu.

Czy zatem mamy do czynienia z „udomowieniem”, czy możemy już mówić o „nacjonalizacji”? Ekonomiści są zgodni, że nie ma jeszcze powodów do paniki, zalecają jednak bacznie przyglądać się poczynaniom PEKAO w nowej odsłonie.

Analiza przygotowana na bazie: http://biznes.onet.pl/gielda/wiadomosci/przejecie-pekao-przez-pzu/x787lw